wtorek, 29 kwietnia 2008

No bo niby tytuł taki, a tu nic nie wiadomo. Zatem po kolei... od końca:
Węgierskie wino - dotychczas mieliśmy okazję uczestniczyć w jednej degustacji wina - Tokaju. I to nie byle gdzie, bo w jednym z 20 bodajże "Środków Europy". Wiadomo, geodeci popili,a że z pieniędzmi krucho, to pewnie wyznaczyli punkt - "Serca Europy" jakoś dokładnie w winiarni.. no cóż za zbieg okoliczności... Ale wracając do wina. Degustowaliśmy się - wyglądało to całkiem profesjonalnie - następującymi trunkami:
-Tokaji Szamorodni
-Tokaji Furmint
-Tokaji Muskat
-Tokaji Aszu "5"

Wina serwowane w wersjach szaroz i edes - w odpowiedniej kolejności oraz dawce.
Skutek? Każden jeden coś zakupił - a ze względu na cenę wyszło tak, że większość stała się szczęśliwymi posiadaczami Tokaju Szaroz Furmint. Ja nabyłem 5 litrów tegóż oraz 2 litry Szamorodniego. Oczywiście jak najbardziej polecam białe wina węgierskie, ale tak jak my uczyniliśmy - zalecam wcześniejszą degustację, co by kota w worku, i tak dalej. Ale uwaga - zawsze na degustację trzeba się umówić z wyprzedzeniem.
Co do czerwonego wina... to zdaje się że właśnie jutro będzie okazja posmakować, w Egerze.

Kiełbasa - bynajmniej nie niemiecka, choć ta towarzyszy nam odkąd przyjechaliśmy do Bottropu - okazuje się że LIDL (najbliższy sklep w Miszkolcu) zarówno w Niemczech, jak i na Węgrzech prowadzi sprzedaż "kiełbas" (duże słowo) pochodzących wyłącznie z kraju nad Renem. Dlatego nawet salami, w ojczyźnie Szalami nie jest madziarskie. Jednak zdarzają się cuda, na tym ciekawym świecie. Jednym z nich - i naprawdę , jak to mówi młodzież, "nie walę ściemy" - była swojska kiełbasa, made in Kończyce Małe, Poland. Rodzice Tomka traktują swoje zwierzęta chyba wyjątkowo, bo tak dobrej kiełbasy jeszcze nie jadłem... No wyobraźcie sobie, od stycznia, nic tylko sztuczne plastikowe jedzenie w Anglii, w Niemczech, nawet na Węgrzech... No bo jak można nazwać produkt mięsnym, skoro w kilogramie "kiełbasy" nie znajduje się nawet 50% mięsa, tylko woda, sól i konserwanty?
A tu taki rarytas... wędzony... pachnący... miodzio po prostu ! No czapki z głów!

Herbata (angielska) - odkąd kuruję się po przyjeździe z Belgradu, alkoholu ni kropelki.. a człowiek nie wielbłąd, pić musi... No i wpadłem - znów uzależniłem się od zielonej herbaty. Dziennie moje nerki przepuszczają chyba 8-10 kubków tego zielonego cuda. Szczególnie polecam - Ahmad Tea z Jaśminem. Oj no wiadomo, że dla niektórych to picie nie wiadomo czego... ale spróbujcie.. raz, drugi... i uzależnienie gotowe... no to zdrowie! :)

2 komentarze:

Oncle pisze...

dobrze piszesz Bartoszu, dobrze się czyta. Przed Tobą kariera piszącego geologa

Oncle pisze...

A zdjęcie to istny Leonardo z (przed/przed... ostatnią wieczerzą [tu odsyłam do znanego skeczu Monty Pythona]