No to od początku.
Od ostatniego wpisu upłynął ponad tydzień.. brak wiadomości wcale nie oznacza, że w tym czasie nic się nie działo. Nic bardziej mylnego, czasu wręcz brakowało..
Dlaczego? Ano dlatego, że nieubłaganie zbliżał się termin oddania trzech dość zaawansowanych projektów. Prawdą jest, że wiedzieliśmy o nich właściwie od samego początku, jednak dopiero tydzień temu nasi wykładowcy przekazali wystarczająco dużo wiadomości i informacji, nam na tyle abyśmy mogli przystąpić do realizacji zadań.
Wcześniejsze przystąpienie do wykonania projektów było po prostu niemożliwe. Właściwie przez cały weekend bez przerwy (no może z wyjątkiem krótkiego snu i rozbiegania) pracowałem, co zaowocowało zakończeniem dwóch projektów z Eksploatacji odkrywkowej. Termin oddania projektów - najbliższy czwartek. Na szczęście w poniedziałek okazało się, że profesor poszedł po rozum do głowy i przedłużył nam termin oddania jednego z projektów - najtrudniejszego o jeden tydzień.
A spośród spraw "niebiznesowych":) to nasz apartament - który co by tu dużo mówić jest znacznie mniejszy - w końcu przeznaczony dla 3 osób - od pewnego czasu przeżywa najazd Harskampów ;) Od ponad dwóch tygodni jest z nami Noor - dziewczyna Rombouda, która musi się tu potwornie nudzić, gdyż w/w cały czas ślęczy nad projektami. Ostatnio natomiast przyjechali rodzice naszych bliźniaków (Rambo ma 5 minut młodszego brata - Boba, studenta równoległego kursu - EMC). Państwo Harskampowie zaskoczyli mnie dobrą znajomością angielskiego i co zdziwiło o wiele bardziej - całkiem niezłą wiedzą o Polsce i Wrocławiu. Co prawda mieszkali w hotelu, jednak w sobotę odwiedzili nas w Helford, przy czym przygotowali pyszny obiad (dinner, właściwie ze względu na porę powinienem raczej tytułować obiadokolacją, ale to kojarzy mi się z paskudnymi wieczornymi posiłkami, jakie serwowano w post peerelowskich domach wczasowych podczas tzw. "Zielonych szkół").
Dziś po raz pierwszy jadę surfować – na północnym wybrzeżu jest baza treningowa surferów, sesja trwa 2,5 godziny – każdy dostaje wet-suit, deskę, a transport jest zapewniony. Koszt takiej przyjemności to £9, lub £16 w wersji z lekcją surfowania. Ja wybrałem tą drugą opcję ze względów bezpieczeństwa zarówno mojego jak i otoczenia..
Natomiast w sobotę wielkie wydarzenie na CSM, które aurą na Wyspach ustępuje tylko słynnemu pojedynkowi wioślarskiemu Oxford-Cambridge. O czym mowa? O słynnym „The Bottle Match” w rugby, pomiędzy Camborne School of Mines, a Royal School of Mines. Rywalizacja toczy się od ponad wieku a nagrodą jest oczywiście prymat na Wyspach, ale też stara, owiana legendą cynkowa butla , która od ubiegłego spotkania, co tu dużo mówić stoi na zaszczytnym miejscu w muzeum CSM.:)
Właśnie jestem w trakcie czytania „Angels and Demons” Dana Browna (tak, tak tego od Kodu Da Vinci, który zresztą też błyskawicznie przeczytałem), mimo sporadycznie występujących, ale jednak problemów z językiem literackim pozycję tę czyta się świetnie do poduszki, co i śledzącym ten blog polecam. Ponadto w domu znajduje się wiele innych książek, w tym frapujący mnie niezwykle wolumin pt.: ”Krótka historia ukraińskich traktorów” (wydawca reklamuje to, jako Best-selling book), który to - po zakończeniu lektury brązowego dana, z pewnością odkurzę.:)
0 komentarze:
Prześlij komentarz