EGEC od kuchni.. doslownie :)
Pierwsze dni nauki za nami, a zarazem pierwsze tygodnie wspólnego gotowania. Czas zatem na małe podsumowanie. Czytając ten artykuł trzeba mieć na uwadze fakt, iż gotujemy dla ośmiu osób, co w niektórych kręgach można by uznać za kuchnię masową. Gotujemy zwykle to co jest w promocji w naszym najbliższym hipermarkecie ASDA, nie mylić z moją lepszą połową ;) To co dla niektórych wydawałoby się chwytem marketingowym, dla nas jest dość opłacalnym interesem. W końcu nie każdy potrzebuje aż 8 filetów z kurczaka jednego dnia...Cena dziennego "dinneru" mieści się w granicach 1-2,5 funta, w zależności od tego co, kto, gdzie i kiedy...;)
Jednakże powoli zaczyna się klarować pewna zależność pomiędzy tym kto i jak gotuje, a charakterem danej postaci.
Ocenę zacznę od siebie - w pierwszym tygodniu spędziłem ponad
2,5 godziny na przygotowywaniu placków ziemniaczanych z bekonem. Początkowo chciałem zrobić norweskie Roesti, lub litewski Kugelis ale po pierwszych 30 minutach spędzonych na obieraniu ziemniaków stwierdziłem, że nie będę kombinował i sprowadzę je do najprostszej postaci. Niestety nasze kuchnie nie są przygotowane na gotowanie polskiego jedzenia, toteż ziemniaki nie były należycie utarte. W każdym razie jedzenie się przeżarło i wszyscy - jak to po kilku kilogramach ziemniaków, byliśmy strasznie ciężcy.
W drugim tygodniu postanowiłem kontynuować polską myśl kulinarną i zrobiłem kotlety schabowe. Urozmaicone odświeżającą surówką z pomidorów, sałaty,majonezu i limonek oraz sosem chrzanowo-octowo-oliwkowo-pieprzowo-słodkim, zrobiły o wiele lepsze wrażenie niż danie poprzednie i również się przeżarło...
Teraz pozostali uczestnicy:
Pieter- niekwestionowany król kuchni, wszystko czego się dotknie wychodzi mu znakomicie. Potrafi zrobić coś z niczego. Zwykle pozostaje nam sporo ugotowanych ziemniaków, a i te potrafi wykorzystać. Czapki z głów!
Johan - ten również sobie nieźle radzi przy garach, jednak chłopak ma duże skłonności do potraw ostrych, tudzież wzdymających. Nie przypadkowo nosi pseudonim BOP (to skrót od Blow Out Prevention). Miłośnik fasoli i ostrych przypraw... Trzeba wietrzyć.
Ferenc - węgierska myśl kulinarna - ostatnio zrobił "krumplisteszta" makaron, z paprykami,ziemniakami,mięsem... dobre, wypełniające i węgierskie. Czekamy na gulas.
Tomek - jego skromność zakracza o grzech. Może przeceniam możliwości, bo gotuje zwykle przy pomocy Pietera, ale jego pieczeń została uznana najlepszym daniem pierwszego tygodnia.
Marcin - Spaghetti, makarony, ale broń Boże mięso wieprzowe.. (czyżbym widział pejsy?:P) zjadliwe i lekkie
Romboud - największy cwaniak kulinarny...i nie tylko. Skali jego podniecenia podczas gotowania nie udałoby się opisać nawet w żadnym poradniku seksualnym. I gość jak zwykle przesadza... bo to co dotąd upichcił było albo niedogotowane, albo niedosmażone albo było hamburgerem. Najwyraźniej za dużo czasu spędził w fast-foodach. Miejmy nadzieję, że Noor, która przyjeżdża w niedzielę, uratuje honor Rambo... ;)
*Aleksei - zrezygnował ze wspólnego jedzenia i romansuje aktualnie z barszczem ukraińskim, tudzież ziemniakami z białą kiełbasą i czymś na kształt surówki. Oczywiście wychodzi mu takie gotowanie kilka funtów drożej niż wspólne, ale widocznie jest patriotą.
1 komentarze:
Znakomity opis "kuchni różnych narodów" i osobowości kucharskich. Tylko tak dalej, tylko tak dalej...
Prześlij komentarz