środa, 9 marca 2011

"Jest bardzo prawdopodobne, że w ostatnich dniach podczas manifestacji w Libii zginęło ponad 1000 niewinnych osób" - powiedział w Rzymie minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini. "

"Wysoka Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka Navi Pillay podała we wtorek, że od początku protestów w Egipcie zginęło 300 osób. "

"234 osoby zginęły, a 510 zostało rannych w Tunezji od początku masowych protestów, które doprowadziły do obalenia prezydenta Ben Alego - podało źródło zbliżone do rządu. "

Czy na kimkolwiek te informacje robią jeszcze wrażenie? Żyjąc w epoce masowej informacji, codziennie zewsząd docierają do nas podobne wiadomości. Serwisy praktycznie co godzinę podają dane dotyczące liczby zamordowanych gdzieś tam daleko za granicą o "coś" walczących ludzi. Jesteśmy uodpornieni na zdjęcia zabitych osób, znieczulica społeczna stała się już powszechna - "Skoro walczą to niech giną, po co im to?".
A przecież jeszcze niedawno - 40, 30 lat temu nasi rodzice i dziadkowie również byli "tymi ludźmi" walczącymi o "coś tam".

Nie tak daleko, w nieobcych przecież wielu Polakom krajach ma miejsce Wiosna Ludów. To nie jest jakaś historia, to są rzeczywiste wydarzenia i prawdziwi ludzie. Nie mam zamiaru nikogo wzywać do rewolty, do jakichś akcji humanitarnych, ale chcę namówić do jednego - do obejrzenia filmu "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł".

Antoni Krauze wyreżyserował film kompletny, jakiego dawno w Polsce nikt nie zrobił. Historia jest prawdziwa, ale opowiedziana bez patosu, bez stadionowego patriotyzmu. Po raz pierwszy odkąd bracia Lumière wyszli z projektorem ze stodoły, film opowiadający o historii Polski zrobiono nie na kolanach, ale porządnie. Nie mam pojęcia ile pieniędzy wydano na tę produkcję, szczerze mówiąc zanim obejrzałem "Czarny Czwartek..." bałem się, że znowu zobaczę te same przewijające się w każdym polskim filmie i serialu twarze, łapiące się za każdy scenariusz. Nie mogłem się bardziej mylić - obsada jest znakomita, występujący w filmie są aktorami przez wielkie "A", nie ma przerysowania postaci, nie ma wymuszonego grania. W końcu nie ma nikogo, kto chciałby aspirować do miana "Gwiazdy filmu". Tak łatwo można było zepsuć rolę Gomułki, człowieka który sam mógłby być czyjąś karykaturą, Krauze rolę tę powierzył Wojciechowi Pszoniakowi - mistrzowi.

Obejrzyjcie "Czarny Czwartek..." w prawie pustej sali, bez szkół które masowo uderzają do multipleksów, wybierzcie się na jakiś późny seans, a film sprawi, że skorupa znieczulicy pęknie i nagle liczby podawane w kolejnych newsach staną się ludźmi.



0 komentarze: